Natura to bzdura
Muszę wam przyznać, że jestem atletą. Kiedy chodziłem do gimbazy niezłą jazdę miałem zaledwie po kilku tabsach acodinu. Dzisiaj potrafię zjeść całe 10 opakowań i to też mi się udało dziś uczynić w środku nocy z poniedziałku na wtorek, tak też jestem w formie i mam siłę rozmówić się w kwestii pewnej manii, która zżera naszą planetę i jej zagraża.
Mowa oczywiście o ekoludkach. O zielonych ludzikach. O prymitywach - nie prymitywistach, tylko wprost: prymitywach. Nie wiedzą oni wiele, ale wiedzą jedno - planeta oraz natura są zagrożone i należy je uratować. Jak? Tego już nie wiedzą, nie pytajcie, przecież już wam powiedziałem co wiedzą. Brzmi to jak śmieszna drwina ale przecież to się dzieje na naszych oczach i fizyczną manifestacją tego taniego mema jest słynna Greta Chujberg, czyli nastoletnia ekspertka w sprawie globalnych makroprzemian klimatycznych bez szkoły i jakiejkolwiek specjalistycznej wiedzy.
Nie patrzcie się na Gretę, nie oglądajcie jej twarzy. Greta to tylko pionek, postać fasadowa. Zamiast tego pomyślcie że za nią stoi jakiś prawdziwie obrzydliwy amator dzieci który postanowił dokonać zabiegu socjotechicznego na globalną skalę z wykorzystaniem małej dziewczynki, której odbiera się dzieciństwo (co zresztą sama przyznała w swoim EPICKIM wystąpieniu, chociaż nie miała na myśli tego, co ja). Zamiast zajmować się Gretą lepiej sprawdźcie czy nasza lokalna Inga Zasowska czy ta inna dziewczynka z Niemiec nie zostały już sprzedane na organy po krótkim stażu w podziemnym burdelu po tym jak nie wyszło uczynienie z nich wielkiej ikony która jeździ po świecie i podaje ręce starym pedofilom.
Nie chcę tu przesadnie rozprawiać o Grecie czy w ogóle tym, o co konkretnie ona "walczy" - czyli o ociepleniu klimatu. Nie znam się na tym i szczerze mówiąc mam to w pompie. Wiem jedynie że na przestrzeni lat na Ziemi dochodziło do fluktuacji temperatur i różnych całkiem nieźle pojebanych zjawisk a obecnie jesteśmy u zmierzchu faktycznej, przechodzącej regres epoki lodowcowej, ponieważ wyznacznikiem tej jest istnienie czap lodowych na biegunach. Nie sądzę również aby populacja Sosnowca paląca gównem w piecu czyniła światu większe szkody niż robiły to całe setki koczowniczych plemion, warsztatów kuźniczych i populacji pokaźnych rozmiarów miast w okresie starożytnym i wczesnośredniowiecznym, gdzie wypalanie całego lasu po to żeby go użyźnić popiołem i urządzić kontrolowany ogródek leśny było na porządku dziennym. Ale ja jestem laikiem.
Skupmy się na faktycznych zielonych pojebach, czyli ludziach którzy niby ostatecznie walczą o klimat, ale bezpośrednio lubują się w absurdalnym aktywizmie ekologicznym który jest ich wyznaniem religijnym. Wiecie o kim mowa - przykuwanie się do drzewa, blokowanie przekopu jakichś dwóch hektarów mierzei żeby uratować siedlisko dzikich lagunów, demolowanie harversterów - klasyka gatunku. W istocie banda ułomków żyjąca w patologicznie abstrakcyjnym poziomie komfortu (to są ludzie z dużych ośrodków społecznych) mianuje się obrońcami dziewiczej, nieskalanej ręką ludzką natury. No kurwa jakoś tego nie kupuję ziomek xD
Pamiętacie jak kilka lat temu była wielka wrzawa z odstrzałem dzików ze względu na afrykański pomór świń? Ale się wtedy wszyscy zesrali, całą Polską wstrząsnęła wiadomość o tym że na kwoty (same kwoty) do odstrzału zaproponowano jakąś magiczną liczbę, chyba 200 tysięcy dzików. Nawet opozycja i jej tuzy włączyły się do pełnego konwulsji ryku. Przypominam że sezon łowiecki w tamtym roku się odbył, mimo protestów i emocjonalnych obrazków w TVNach. I co, skończyły się leśne świnki? No patrzcie, nie bardzo i macie nawet ten swój pierdolony eko jogurt w lidlu w ludzkiej cenie bo lokalnemu rolnikowi biedne dziczki nie zrobiły wjazdu na pole, gdzie hodował dodatki do waszej EKO SZAMY.
Najlepsze jest to, że ci ludzie nie walczą o żadne środowisko i o żadne zwierzęta - powtarzałem to i powtarzać będę, że oni walczą o swoje wewnętrzne poczucie tego, że natura jest zdrowa, cokolwiek to znaczy. Oni osobiście nie znają żadnego zwierzęcia które żyje w lesie. Nie obcują z takowym, nie rozumieją jego potrzeb i trudów. To trochę jak komunista który walczy o interesy klasy robotniczej z takim ferworem że później ta klasa robotnicza jakby go na długość ręki dostała to by zajebała. Ludzie lubią walczyć o rzeczy które są im obce, bo takie im się najłatwiej idealizuje. Zajmowanie się faktycznymi problemami jest trudne, łatwiej pierdolić o utopiach i egzotycznych systemach gospodarczych. Najłatwiej jest walczyć o anonimowe kobiety, anonimowych murzynów, anonimowych tranzystorów i anonimowe zwierzątka.
A co jeśli dziki są dokładnie takie jak lewary na social mediach i 5 razy dziennie myślą że chcą zabić sb, są antynatalistami i uważają że gatunek dziczy to błąd i powinien dawno wyginąć? Real deal pytanie. Zastanawia mnie też dlaczego ekolewusy chcą żeby chory osobodzik godnie zdechł w konwulsjach na zarazę a płoda ludzkiego wolą wyskrobać żeby nie mógł pożyć kilka godzin po narodzinach. Umówmy się że ułomki ogólnie nie powinny być dyspozytorami cierpienia innych istot.
Jako tako osobną grupą w całym tym szambie są wielcy obrońcy DRZEW. Dendrofilia o podłożu seksualnym manifestowana w sposób ostentacyjny. Bez kitu wiem o czym tu mówię - moja nauczycielka pszyry w gim nieironicznie twierdziła że jeśli strzelasz z wiatrówki w drzewo to drzewo to czuje i je to boli. I nie mówimy tu o ezoterycznym pobudzeniu pyłków bo ktoś potrząsnął gruszą tylko o bólu porównywalnym do bólu ludzkiego czy zwierzęcego. Dendromaniacy oczywiście cierpią na tę samą chorobę co komuniści i zoofile - nie chodzi o drzewo jako takie, chodzi o urażone poczucie estetyki że "TU KIEDYŚ BYŁO DRZEWO ALBO CAŁY ICH SZPALER A TERAZ JUŻ NIE MA ICH" no kurwa ziomek w miejscu gdzie śpisz była kiedyś puszcza weź wypierdalaj na orbitę kolonizatorze przebrzydły. Chodzi też o nieprzyjemną świadomość że DRZEWO ZOSTAŁO ŚCIĘTE.
Dobrze widzicie czerwone plamy? Wszędzie tam będą niebawem pracować harwestery albo piły, będą jeździć ciągniki i płonąć ogniska. Na @NewsweekPolska publikujemy wywiad, który powinien przeczytać każdy zainteresowany skalą wycinki w naszych lasach: https://t.co/r9i8ty0Z64 pic.twitter.com/MGhRrrRk1i
— Kuba Korus (@KorusKuba) April 17, 2021
Uuuoooo czy to krew 
Rzeźnia drzewna biblijnych proporcji, emocjonalne odwołania i mapki które MROŻĄ SOKI W KORZENIACH, tępa propaganda oparta na wybiórczo dobieranych faktach prokurowana żeby podbić ciśnienie prostym ułomkom i pozyskać ich do swojej fanatycznej walki o DOBRE SAMOPOCZUCIE™. Kiedy powiecie takiemu leśnemu dziadowi z betonowej dżungli że przecież Polska jest stale zalesiana i objętość lasów rośnie to nie stwierdzą że dobra faktycznie nie ma tragedii, tylko zaczną wam pieprzyć sekciarskie formułki o tym jak to ŹLE JEST ŻE W OGÓLE WYCINAJĄ NIE POWINNI TEGO ROBIĆ. Czemu - bo oni taki mają gust po prostu, to jest kwestia ich gustu, cała ta inicjatywa wynika z tego że zebrała się grupa ludzi która nigdy nie usłyszała że o gustach się nie dyskutuje.
I wreszcie - ESTECI ŚRODOWISKA JAKO TAKIEGO. Osobiście nie jestem zwolennikiem wypierdalania śmieci do lasu choćby z prostego faktu że to bezsensowne - wyrzucasz surowce które w lesie nie zostaną wykorzystane, a w innych miejscach mogłyby się przydać. Wyrzucanie śmieci traktuję jak konsekwencję ułomnego podejścia do śmieci. Materiał to surowiec. Plastik nie występuje w naturze, więc ma jakąś wartość. Jeśli ekozjebom przeszkadzają śmieci to niech ten plastik ode mnie odkupią zamiast nakładać dodatkowe opłaty i upokarzać mnie robiąc ze mnie śmieciarza na ćwierć etatu który posortuje im ich szajs - wtedy ludzie przestaną wywalać graty do lasu. Zresztą nawet nie trzeba płacić. Widziałem prowadzone z powodzeniem "elektrozbiórki" i inne gówna w których nie płacono ani grosza za fanty. Jakbym miał gospodarstwo to chętnie bym trzymał na chacie jakąś małą stację do mielenia plastiku na wióry i zgrzewarkę do formowania figurek czy innego gówna i robiłbym z tego profit - to mi się wręcz wydaje oczywiste. Pracowałem kiedyś w firmie produkującej sprzęt medyczny gdzie kołowrotki do uroflowmetrów robiło się z przetapianych i odbijanych na matrycy krążków polipropylenowych wycinanych np. z klap sedesowych (sprzęt był wysokiej jakości). Ale weź kurwa wytłumacz ułomkom.
Wróćmy do architektów krajobrazu - tych jest dużo i pewnie się ze mną nie zgodzicie w tej materii bo jesteście pod ich czarem ale zważcie; największe obrażenia krytyczne takim ludziom zadają właśnie BUTELKI PLASTIKOWE W LESIE. KUBECZKI NA PLAŻY WYRZUCONE PRZEZ MORSKIE FALE. Nie przeszkadza im że cały świat jest kompletnie nieestetycznie zajebany piaskiem czy kamieniami - ich boli PLASTIK. Czemu? Nie wiem, chyba chodzi właśnie o to że nie wyprodukowało go żadne ZWIERZĄTKO. Chityna jest ok. Kości są ok. Gnijąca sraka z liści w każdym lesie na jesień która zatruwa zbiorniki wodne jest ok. Huba jest ok. Żywica i bursztyn są ok. Kauczuk jest ok. Guma nie jest ok. Plastik nie jest ok. Żelazo jest ok i węgiel jest ok, ale stop żelaza z węglem nie jest ok. Uran jest ok. Krucha skarpa z której jeleń spadnie i sobie głupi łeb rozwali jest ok ale plastikowa słomka nie jest ok bo wejdzie żółwiowi do nosa.
Całkiem niedawno cisnąłem Georga Carlina za atakowanie mojego człowieka Boga, ale szanuję go za jedną rzecz i jest to skecz o planecie. Obejrzyjcie go sobie jeśli chcecie, ale meritum jest takie, że planecie nic się nie dzieje - to ludzie mają problem. To im się dzieje krzywda. I jeśli plastik nie jest biodegradowalny, to ziemia zamieni się w proste wiązanie ziemia + plastik.
Oczywiście istnieją bakterie które żrą plastik więc nie ma to większego znaczenia. Nie zrozumcie mnie źle - nie jestem śmieciarzem i nigdy nie śmieciłem. Wspomniałem też że moja filozofia raczej zakłada zdroworozsądkowy recykling. Po prostu obca jest mi ta mania środowiskowa. Od dziecka chodzę na dłuższe spacery po polach i różne rzeczy widziałem - od regularnie znoszonego i rytualnie rozkurwianego sprzętu RTV w podmiejskich punktach ognisk, przez gruz, klapy sedesowe, butle po piwie i keczupie, opony, kanistry, XX-wieczną ceramikę i stare betonowe mosty, po buty, porzucone namioty i nawet pierdolone kanapy które leżą latami w tym samym miejscu. One nie ZATRUWAJĄ środowiska. Faktycznie raczej tam nie pasują ale nie są bardziej brudne i nieczyste od całej grzybni wokół. Do butelek włażą insekty, na kanapach żyje srylion roztoczy a buty są całkowicie pokryte mchem.
Jeśli chcecie to wynosić to to wynoście, nawet uznam to za cnotę, ale osobiście mam na to bombę. Nie mieszkam w lesie ani na plaży, jedynie czasem tam przejdę. Z tego faktu nic tam swojego nie pozostawiam i nic też stamtąd raczej nie zbieram (raz znalazłem guzik harcerza, zabrałem go ze sobą), a zawsze gdy przechodzę obok obudowy starej pralki wyjebanej na bagno czy zestawu do grilla porzuconego w środku leśnego jaru to nie widzę tam położonych trupem stosów dzikiej fauny i flory więc tej słynnej naturze raczej to też szczególnie nie przeszkadza. Do czego zmierzam w swojej dygresji - nie wyrzucajcie śmieci byle gdzie, ale zrozumcie też że życie gatunku na danym obszarze znaczone jest jego kulturą materialną - wszystko co żyje zostawia za sobą gówno. Niektóre gatunki ryją w ziemi, inne łamią patyki. W obszarach gdzie żyją ludzie na ziemi w zimę można znaleźć rękawiczki, w czasie epidemii można znaleźć maseczki, a w latach 90. i wczesnych dwutysięcznych wszędzie można było znaleźć szpule taśm z kaset magnetofonowych, gnane wiatrem jak chamaechory na dzikim zachodzie. Życie pozostawia ślady - pogódźcie się z tym. Jeśli stworzycie istne wysypisko tak że nie będzie się dało przejść, to nie będzie się dało przejść - jak po bagnie czy stromej górze. Jeśli to uprzątniecie to to uprzątniecie. Nic ponad to, nic poniżej tego.
Jeśli zsumować cały ten bajzel złożony z miłośników wszystkiego co nieludzkie i to wdrożyć - jak myślicie, jakby to wyglądało? Nastała wielka utopia, ludzie żyją w czystych miastach jeżdżąc elektrycznymi ekosamochodami zasilanymi polimerowymi wiatrakami. Aby zaspokoić potrzeby ludzkości na energię elektryczną takie wiatraki musiałyby pokrywać większość Ziemi, ale zamiast nich większość ziemi pokrywają dziewicze, od tysięcy lat nietknięte ręką człowieka puszcze. Nie znaczy to że lasy nie są przerabiane, bo drąży w ich ziemiach połowa zwierząt, drzewa są ścinane przez bobry, wyrywane przez słonie i tratowane za młodu przez kopytne, albo wprost zżerane żywcem przez korniki. Małpy i poszczególne ptaki korzystają z drewnianych narzędzi i budulca. Misie drapią się używając kory. Cała fauna odpierdala w tym lesie roboty babilońskie a nam nie wolno nic dotykać bo jesteśmy gorsi, czego dowodem jest to że założyliśmy cywilizację.
I wegetujemy tak, wpierdalając sobie bakalie i ucząc swoje dzieci miłości do matki ziemi która nawala w nas tornadami, trzęsieniami, tsunami i suszami, a także nasyła na nas dzikie zwierzęta które rozszarpią ci twoje ekodziecko bo to weszło na ich REWIR. Tak jest najbardziej sprawiedliwie, bo dzięki temu zwierzątka nie cierpią :) To znaczy cierpią - cierpią w chuj, są dosłownie rozszarpywane żywcem na strzępy i zdychają po długich konaniach z chorób i głodu. Ale każdy zielony lewar często zwolennik etycznej eutanazji wam powie że dla zwierzęcia lepiej jest zostać rozpierdolonym przez stado lwów niż dostać ołowiem w serce i zejść po 30 sekundach, po czym zostać spożytym z szacunkiem przez kogoś kto nie wiem kurwa przeprowadzi jutro operację na sercu twojego dziecka albo zbuduje szpital w twojej okolicy.
Będziemy żyli w tej utopii po prostu żeby żyć, żeby sobie egzystować byle nie hałasować za bardzo bo naszemu wynaturzonemu ego zwierzątkom będzie przykro. Ale w końcu coś się stanie, nie wiem - wystrzeli wulkan, płyty tektoniczne się połamią, kontynenty się złączą, w ziemię pierdolnie kometa - dojdzie do migracji i wilki wybiją wszystkie zające, zaczadzone erupcją wulkaniczną niebo pokryje mrok i wystąpi nieurodzaj przez który padnie kilka rodzajów zwierząt, nastąpi globalny kataklizm w wyniku którego zdechnie połowa gatunków na ziemi. I wtedy lewary wysilając swoje niedożywione ostatki komórek mózgowych z uśmiechem powiedzą "ALEŻ JA MAM CZYSTE SUMIENIE! TO NIE JA ICH ZABIŁEM :')))", po czym zwołają posiedzenie ONZ w sprawie rezolucji nadania rzeczonej komecie jakiejś obraźliwej nazwy typu Hitler-4. Żyć nie umierać kurwa.
Mig

Komentarze
Prześlij komentarz