Rozprawa o dziennikarstwie



Ci, którzy są z moją działalnością na portalu Twitter od dawna znają mój stosunek do dziennikarzy. Nie chciałbym jednak, aby ludzie myśleli, że jestem człowiekiem plującym na tą profesję i jej profesjonalistów dla rozrywki. To znaczy to jest trochę prawda, ale nie do końca. Nie jest to tak prosta sprawa, moi drodzy.

Moja pogarda do ludzi mających wyraz "dziennikarz" w opisach na Twitterze, czy innym Linkedinie bierze się z tego, co żurnaliści sobą reprezentują. W dużym skrócie przeciętny dziennikarz wyżej dupę ma, niż sra i to jest zasadniczy problem, bo nikt nie lubi dupków. Jest to rzecz jasna bardzo prosta, wręcz jaskiniowcza reakcja na nielubiane społecznie cechy, natomiast jest w tym pewna głębia.

Idąc dalej, nie każdy kto pisze teksty jest dziennikarzem. Może sobie być publicystą, może być aktywistą, może być onanistą(anonistą), cokolwiek, ale nie musi być dziennikarzem. Ja mam takie wrażenie, że obecnie wystarczy wysrać kartkę tekstu, z niezbyt pasującymi do siebie wyrazami i JEB! jesteś teraz PAN DZIENNIKARZ. Zaczyna się poważny biznes. Kupujesz garnitur, albo nie kupujesz - bierzesz ten, co ci został ze studniówki, o ile zmieścisz się ze swoją spasłą dupą i monstrualnym bebechem. Teraz jesteś poważnym człowiekiem, TWOJE ZDANIE MA ZNACZENIE! Serio, od teraz to, co sobie ubzdurasz jest mądre, a każde twoje złudzenie jest ważne, bo jesteś dziennikarzem. Dodatkowo, dostajesz prawnie podparty immunitet na bycie tępym chujkiem i w razie, jeśli ktoś powie ci, abyś poszedł sobie szukać wiatru w polu możesz wejść na swój gówniany profil w mediach społecznościowych i się spłakać: "BIJĄ DZIENNIKARZY, HITLERYŚCI!".

Otóż szanowni państwo, siedzenie na dupie i lurkowanie Twitterka nie jest dziennikarstwem. Według mnie podawanie informacji, które uprzednio publikują serwisy zewnętrzne nie jest dziennikarstwem(pokroju artykułów w stylu "gazeta x podała, że cośtam się dzieje"). Takie coś robimy my, w ramach mającego kilka dni ironicznego serwisu publicystycznego, takie coś może robić każdy Jasiek na swoim gównianym blogu. Dziennikarza powinno coś wyróżniać, czymś powinien sobie zasługiwać na ten tytuł i nie mówię tutaj o ukończonych studiach.

Chodzi o tzw. legwork. Ruszenie spasłego siedziska i pozyskanie ŹRÓDŁA SWOICH WYPOCIN. Ktoś kto ma jakieś info i chce się nimi podzielić, ktoś kto może coś wiedzieć. Wiecie o co chodzi, dzisiaj nawet nie musisz nigdzie jeździć, wystarczy napisać na odpowiedni e-mail, zadzwonić na wskazany numer.

Tak robią faktyczni dziennikarze i researcherzy, niezależnie od tego, czy są śmierdzącymi manipulantami, którzy wykorzystują posiadane informacje do kręcenia politycznej narracji, czy faktyczni dziennikarze, którzy uważają, że wedle ich misji życiowej informacje należy ujawniać, a nie zatajniać. Ci goście są potencjalnymi ofiarami rozmaitych mafii, ofiarami układów politycznych, zaś informacja o ich samobójczej śmierci, będzie równie oddająca rzeczywistość, co samobójstwa Jeffa Epsteina, czy Andrzeja Leppera.

Zatem są sytuacje, w których pracę dziennikarską jestem w stanie uszanować. Natomiast czterech na pięciu, nie - sześciu na siedmiu dziennikarzy to śmierdzące chujki. W najlepszym przypadku to są stażyści, którzy za złote pięćdziesiąt piszą to, co ich szef im powie, w najgorszym mówimy o WIELKICH NAZWISKACH, których mundre opinie widzicie wszędzie. Na Twitterze, w telewizji, w jakiejś gazetce, wszędzie. Węglarczyki, Lisy, Michniki, Pereiry, dopiszcie sobie jeszcze kilka gadających głów z waszych ulubionych serwisów informacyjnych. Nikt z nich nie ma pół zdania do powiedzenia, które nie byłoby rzygiem, które nie byłoby nudnym, nieciekawym bajaniem i ewidentnym, uderzającym w twarz elementem czyjejś narracji. Każdy rozumny yntelektualista ze Sraki wie, że ci ludzie nie są szczerzy, że za opowiadanie swoich bzdur dostają Wielkie Baksy od odpowiednich ludzi, że są kontrolowani. I to nie jest tak, że oni temu mogą zaprzeczyć, popatrzcie jak wszystkie Wyborcze obrobiły zbroję na wieść o tym, że polski Gazprom, w uosobieniu demona Daniela Obajtka, wykupuje jakieś czytane przez dwadzieścia osób i psa per capita pisma regionalne.

No i to jest to co mnie, moi szanowni obywatele mierzwi w istnieniu co niektórych jednostek reprezentujących gatunek dziennikarski. Jeśli coś się stanie, nie wiem, jakiś zły, totalitarny rząd będzie chciał im zrobić kuku, nie będę płakał. Nie zachęcam do tego, nie kibicuję takim wersjom przyszłości, ale wiecie jakby co, to pamiętajcie aby zawsze się uśmiechać.
W szczególności, gdy dziennikarz upada na ziemię i sobie swój głupi ryj rozwala.

Anon

Komentarze