Krytyczne Stężenie (Mi)Incelizacji
Chciałbym tym tekstem odpowiedzieć na wasze liczne, wysyłane mi w listach pytania: kim są micele, czym są incele, i czy coś te indywidua łączy? Po godzinach badań, w których straciłem jedną rękę, węch i mojego współpracownika, który spożył czterokrotną dawkę śmiertelną bromku cetrymoniowego (wybacz Wojciech, miałeś rację z tymi obliczeniami), udało mi się znaleźć odpowiedź. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Dobra, co to incel? Tego dalej nie wiem i, szczerze powiedziawszy, mało mnie to obchodzi. Jak każda głupota bez pożytku, definicja ta była obiektem wojenek między różnymi wielkimi głowami. Zainteresowanym tematem polecam sięgnięcie do ważnej, solidnej i ogólnodostępnej pozycji, czyli do ściany. Sięgniecie tam swoją głową pamiętając o wzięciu rozpędu, to może zapamiętacie, że nie warto. Na użytek tekstu przyjmiemy, że incel to taki chłopak, co by chciał mieć dziewczynę, ale nie ma i przeżywa w związku z tym smutek i niepokój, które stale mu towarzyszą. Tak więc, wszystkich, którzy przyszli pośmiać się z ruchania lub nieruchania prosimy o OPUSZCZENIE SALI.
Dobra, a to drugie. Micela, moi kochani, to jest taki byt: mamy sobie roztwór, i w nim sobie igrają w najlepsze cząsteczki wody czy innego hydrofilowego gówna, ale jest też trochę takich dziwadełek, co mają dwie końcówki: jedna pasuje do roztworu, a druga nie. Nazywamy je surfaktantami (ostatnie debilne słówko, obiecuję). I jak jest ich dość dużo, to zamiast zderzania się bez celu z wodą i jakimiś normalnymi jonami, zbierają się do kupy, tak żeby te ogony ze złej strony były schowane, a te końce pasujące były na wierzchu. I ta nasza kupa to jest właśnie micela.
Dobra teraz najciekawsze (dobra, i tak nikt dotąd nie dobrnie, zostawiam kontrolne: Anon to pała),czyli co mają wspólnego micele i incele. Możemy powiedzieć, że po prostu cele, to zresztą jest najoczywistsze podobieństwo, no bo nazwy podobne. Ale, rzecz jasna, „cele” można rozumieć co najmniej dwojako. Jako cele do zapełnienia (tak jak śpiewał wielki Kaczmarski w balladzie „1984”: znajdzie się cela dla Leszka Millera) albo cele w rozumieniu teleleleologicznym, czyli jako cele do spełnienia.
Jak się domyślacie, nie chodzi o cele więzienne, bo micele nie są podmiotami prawa karnego, a wsadzenie incela do miejsca bez kobiet, którego długo nie opuści i tak niewiele zmieni w jego życiu. Do celi wrócimy za chwilę. A teraz pobawimy się w alegorie.
Wszyscy, którzy pamiętają mój głośny tekst o Koziołku Matołku, wiedzą, że im więcej alegorii, tym wszystko robi się głupsze i bardziej bez sensu. Nie wiem, czy w przypadku tego tekstu to jeszcze możliwe, ale do dzieła. No to, zaproponujcie, micela to taki incel, który pozbierał się do kupy. Nic bardziej mylnego, kochani! Za incela robi tu pojedyncza cząsteczka surfaktantu. No dobra, odpowiecie zmieszani, roztwór to baby, które by chcieli mieć incele. I znowu pudło! Baby to są jony, które pływają sobie w roztworze, i uwaga! O ile nie za bardzo podpływają do pojedynczych cząsteczek, to do miceli już jak najbardziej, jest to bardzo pomocne w badaniu miceli. Czekaj, wtrącicie się, czy ty myślisz, że jak kobieta zobaczy zamiast jednego odrażającego typa kilkudziesięciu, to nagle zmieni nastawienie? I tu też wam odpowiem, że nie macie racji. Zaczną mnie wtedy irytować te wasze pytania. Zamknijcie się lepiej. Bo nie rozumiecie, czym jest micela inceli, a raczej, czym powinna być. Żeby wam to wyjaśnić, dolejemy do naszego roztworu trochę oleju. I niepasujące końcówki nagle czują, że nadszedł ich czas. Opuszczają micele i ciągną całą cząsteczkę na granicę faz. W skutek tej misji, wyprawy, tego czegoś zamiast pojedynczych skupisk mamy jednolity front surfaktantu. Co widzą oczy chemika? Że są rozciągnięte na płaskiej warstwie bez swobody ruchu i to takie średnie jest. Jak to odnieść do chłopaków? Niby są razem w swoim incelstwie, razem szkalują kobiety w internecie i tak dalej, ale czują się jak masło rozsmarowane na zbyt wielu kromkach. A chcieliby umrzeć u boku przyjaciela.
Micelą będzie zatem paczka kumpli, nie wiem, jakaś wspólnota, zrzeszenie (byle nie młodzieżówka partyjna), gdzie możesz nawiązać przyjaźnie i jakoś się rozwinąć, co nie musi oznaczać, że to ma być jakaś grupa formacyjna czy coś. Nie nie nie, chociaż może być, byle nie młodzieżówka partyjna. To właśnie musi być cel dla incela: micela!
Dlaczego to takie ważne? Bo, po pierwsze: kobieta, jej uwaga, podziw, a już na pewno seks nie uczyni cię mężczyzną. Nie będę rozwijał, co czyni mężczyzną (na pewno nie młodzieżówka partyjna), bo sam nie wiem, ale najprędzej ogarnie się ten temat wśród innych mężczyzn, czy chłopców, którzy chcieliby nimi być. Po drugie: jak kurde nie masz kolegów, to a) nie znajdziesz dziewczyny, b) dziewczyna wsadzi cię pod pantofel, c) dziewczyna cię rzuci, bo będzie czuła, że coś nie halo. Dobra, zapytacie, a co przegryw z foką w berecie na profilowym wie o związkach? I w końcu zadacie jakieś dobre pytanie, bo absolutnie się na tym nie znam. Ale mam dobrą intuicję, która ocaliła mi raz życie, zaufojcie (swoją drogą, jak już znajdziecie sobie kumpla, nie kłóćcie się z nim, kiedy akurat trzyma kosę).
Dobra, a jak się robi micele? W skali makro albo trzeba odciągnąć tę warstwę oleju, albo zacząć wytrząsać roztworem. Tylko, że wyłączenie internetu, tej wirtualnej i wszechpotężnej Piwnicy, raz, że uniemożliwiło wydawanie Sraki, dwa, jest poza zasięgiem naszych możliwości. Z wytrząsaniem to wicie, rozumicie, staramy się jak możemy.
Cóż, jeśli więc to co napisałem, odnosi się choć odrobinę do Ciebie, jeśli jesteś choć trochę surfaktantem, to sam poszukaj sobie swojej miceli, byle nie młodzieżówki partyjnej. Jony później.
Ta, ale czym są niepasujące końcówki? Czy incel po spotkaniu swojego jonu powinien opuszczać micelę? Co za debil pozwolił ci publikować tak debilny tekst na elitarnym portalu?
Nie odpowiem na żadne z tych pytań. Przykro mi, że je zadajecie. No bo ludzie, naprawdę nie czaicie, że jedynym poprawnym pytaniem, które powinniście zadać po przeczytaniu tego tekstu to: kiedy pójdziemy na piwo?
Komentarze
Prześlij komentarz