„Jak żyć po ślubie i nie zwariować”, czyli guru miłosny odpowiada, chociaż nikt nie pytał


Pewnie część z was, drodzy czytelnicy, nie została jeszcze całkowicie pochłonięta przez odmęty panującej w internecie „wojny płci” i wciąż rozważa powołanie do życia w małżeństwie przy sprzyjających okolicznościach, i chwała wam za to. Ten artykuł może pomóc uniknąć frustracji i rozczarowań w związkach, oby jak najbardziej formalnych, a w idealnym stanie – sakramentalnych.

Kim jest żona?
Zacznijmy od podstaw – na to pytanie, wbrew pozorom, nie tak łatwo odpowiedzieć, poza tym, że jest kobietą. Dużo prościej zacząć od określenia tego, kim żona nie powinna być dla swojego męża:
- matką/wychowawczynią
- hegemonem/tyranem
- substytutem kumpli.

tak wygląda człowiek, który nie słucha moich rad, jak myślisz, czy jest szczęśliwy?

Pozwólcie, że pokrótce odniosę się do każdego z podpunktów.

- matka/pedagog
Ten rodzaj toksycznej relacji bierze się z naturalnej i całkiem szlachetnej predyspozycji kobiety do macierzyństwa, jednak zamiast dzieci za obiekt spełnienia tego instynktu obiera ona męża. Nie tędy droga – jeśli facet ma braki w wychowaniu z winy rodziców albo tego, że za młodu przygarnęło go stado dzikich jenotów leśnych, to pewnie będzie musiał pracować nad sobą do końca życia, żeby jakoś funkcjonować, ale nauczycielska linijka żony doprowadzi tylko prędzej czy później do wzajemnej antagonizacji małżonków.

- hegemon/tyran
Zdecydowanie najgorsza opcja, kiedy kobieta realizuje się poprzez kontrolę nad swoim mężczyzną, niszczy jego poczucie własnej wartości, poniża, zabrania mu czegoś dla osiągnięcia własnej przyjemności z bycia „panią”. Tu nie ma dobrych rozwiązań, jako że mężczyzna jest niejako predysponowany do przywództwa i albo się pogryziecie, albo zwiędniesz jak ten chwast pod butem.

wyschietaroslina.jpg

- substytut kumpli
„Po co ci koledzy, przecież masz mnie” to najgorsze zdanie, jakie można usłyszeć od drugiej połówki, wynika z niezrozumienia normalnej męskiej potrzeby spędzania przynajmniej części wolnego czasu w męskim gronie, i powinno [to zdanie] spotykać się z reakcją alergiczną u czytelnika płci męskiej (pisząc je dostałem bolesnej wysypki na ciele, pomimo że nigdy go z ust żony nie usłyszałem).
moja ręka teraz

Pomówmy o rozwiązaniu
Jeśli cokolwiek z powyższych prześladuje wasze małżeństwo, to pod żadnym pozorem nie szukaj pomocy w artykule jakiegoś typa z internetu – zgłoście się do specjalisty. Jest jednak kilka ułatwień, które można wprowadzić, żeby wspólne życie było naturalniejsze i bez poczucia krzywdy u żadnej ze stron:
- zaplanujcie sobie tydzień: przykładowo, u mnie w domu czwartek wieczór jest dniem, kiedy gram na komputerze z chłopakami i nic poza sprawami pilnymi mnie nie interesuje, piątki są przeznaczone na tzw. „randkę małżeńską” (z taką samą adnotacją jak powyżej), każde z nas potrzebuje czasu „dla siebie”, małżeństwo nie polega na patrzeniu się cały czas sobie w oczy
- przeznaczcie część budżetu na wydatki hobbystyczne „no questions asked”: jeśli macie wspólny budżet (ideałem jest utrzymywanie rodziny w pojedynkę, ale wiemy, jak to z tym w Polsce jest), to warto się zastanowić nad drobną kwotą, proporcjonalną do zarobków, której przeznaczenia drugi małżonek nie ma prawa się doczepić (oczywiście w granicach prawa naturalnego)
- nie daj sobą pomiatać, miejże godność, małżeństwo to nie jest związek idealnej nimfy z paskudnym trollem, nikt żadnego z was nie zmuszał do zawarcia go, a dużo z problemów wynika z idealizowania kobiety/bycia niedowartościowanym jako mężczyzna, tutaj trzeba zachować zdrowy balans, ponadto warto zwracać żonie uwagę na próby matkowania czy inne niezdrowe zachowania, przydadzą się sceniczne umiejętności komediowego rozładowywania napięcia, warto przy tworzeniu postaci wydać dużo punktów w charyzmę.

Być może wdrożenie kilku z tych pomysłów pozwoli wam wrócić do zdrowego dystansu i odzyskać oddech i spokój.
jakiś mądry diagram, podobno tak się dobrze oddycha


Druga strona medalu
Krótkie wyjaśnienie: Powyższe nie oznacza, że masz być niepracującym nad swoimi wadami, trwoniącym pieniądze przeznaczone na sandały dla dzieci na dodatki do gier Paradoxu leniem, którego nigdy nie ma w domu i nie zwraca uwagi na potrzeby emocjonalne swojej małżonki, wszak człowiek żyje, aby służyć („Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie” Ga 5,13). Służba ta jednak, aby była owocnie i z radością pełniona, powinna być dobrowolną dyspozycją serca, a nie wynikać z chęci dominacji jednego współmałżonka nad drugim – to drugie prowadzi do frustracji i odbiera smak życia.

Baranowski

Komentarze