Fałszerze szacunku

 Ile przeczytaliście książek w życiu? Ile macie tytułów naukowych lub skończonych kierunków? W ilu krajach byliście? Ile osobiście znacie sławnych osób? Ile zdobyliście nagród i pochwał? Jeśli na choć jedno z tych pytań odpowiedzieliście liczbą większą niż zero, to sory ale based jaskiniowcami już nie będziecie i zostaliście wplątani w sieć intryg i kłamstw snutych przez zupełnie inny gatunek "człowieka".

Jest taka semi-haha śmieszna fraza wykuta nie wiem gdzie i nie wiem kiedy, ale niewątpliwie przetrwała ona co czasów kiedy przyszło mi żyć (urodziłem się w 1720 roku) bym mógł ją teraz przytoczyć:

Ukradziono mu rower, więc jest zamieszany w kradzież roweru.

Hasło to dobrze obrazuje pewną sztuczkę propagandową która polega na selektywnym doborze informacji z jednego zdarzenia tak, by wpłynąć na odbiór owego zdarzenia, niekiedy nawet zakłamując je kompletnie. Zabieg wykorzystywany bardzo często w polityce i z pewnością niejednokrotnie nadzialiście się na PRZEŁOMOWE DONIESIENIA WOW!! które w rzeczywistości były zwykłą Robotą Gebelsowską™ za którą powinno się wsadzać do puchy, obcinać palce albo od razu leczyć ołowiem.

Od "Polskość to nienormalność" Tuska czy "nasi widzowie to idioci" Tomasza Lisa które zostały wyrwane z kontekstu, wielkich aktów hołdu Polsce na pomnikach i w prasie za granicą wykupionych w działach reklamowych z kasy PFN, rzekomo  apokaliptycznych wycinek lasów i puszczy w kraju, przez śledcze książki Tomasza Piątka o Macierewiczu, artykuły Onetu o GROTach gdzie testom poddawano wersję prototypową karabinu oraz publikacje Tomasza Grossa o Polakach i Nazistach, po całe tabuny działaczy partyjnych EKSPERTÓW zapraszanych do telewizji i gazet, "niepokornych Sędziów" z nagłówków w stylu "Krytykował Ziobrę - teraz ma kłopoty", "zagranicznych tekstów o Polsce" pisanych do zagranicznych gazet przez lokalnych zjebów oraz listy - listy poparcia i sprzeciwu podpisywane przez naukowców, nauczycieli, lekarzy, artystów i ludzi z kutasem na czole, co ma dowodzić zwykle o jednoznacznym stanowisku owej iście monolitycznej grupy społecznej.
Te ostatnie lubię w szczególności i bardzo je lubi Gazeta Wyborcza. Jakby rząd miał z dnia na dzień zabronić jedzenia gówna to macie to jak w banku że GW przeszuka cały świat wzdłuż i wszerz aby znaleźć dwudziestu pasjonatów koprofilii - którzy, tak się złożyło, mają tytuły naukowe - i uraczy was kolejnym manifestem LUDZI NAUKI. AUTORYTETÓW.

I tu właśnie chciałbym pomówić o AUTORYTETACH. Bo widzicie; AUTORYTETY są wśród nas, AUTORYTETY czają się za rogiem rozglądając się za nowymi sposobami walidacji swojego AUTORYTETU i robią to zwykle właśnie z użyciem opisanego powyżej propagandowego mechanizmu. Nie robią tego dla polityki, tylko po to, żeby łatać swoje chore i wiecznie dziurawe ego a także mieć upoważnienie do rozpychania się łokciami tam gdzie ich nikt kurwa nie prosił.

To są właśnie ci ludzie którzy będą wam mówić ile przeczytali książek, mimo tego że ilość przeczytanych książek o niczym nie świadczy a sporo z nich to chłam w stylu "365 dni" Lipińskiej - nigdy wam nie mówią jakie czytają książki, tylko ile.
Ci ludzie będą wam chętnie opowiadali o tym że kończą drugi kierunek studiów albo mają trzy fakultety bo mieć tytuł to jest COŚ, bez względu na to że większość z takich osób da się rozjebać podstawowym pytaniem z pierwszego roku na kierunku który ukończyli te 3-4 lata temu i że na realnym rynku pracy konkretna specjalizacja jest o wiele bardziej ceniona niż pięć dyplomów z chuja psiego stosowanego.
Oni wreszcie was przytłoczą swoim bogatym doświadczeniem życiowym definiowanym przez anegdoty w stylu Byłem tam i siam gdy działo się ram pam pam: moje wypociny opublikowali w gazecie zza Atlantyku (wreszcie się udało, po dziesiątej próbie bo mnie kolega polecił) albo pracowałem przy tym wielkim projekcie (jako junior noname) i rozmawiałem z tym słynnym piosenkarzem przy szklaneczce brandy (naszedłem go na wakacjach w obskurnym barze gdzie chciał uciec na chwilę od sławy).

AUTORYTETEM jest Lech Wałęsa - laureat Pokojowej Nagrody Nobla i prezydent Rzeczypospolitej Polskiej który nawet sam obalił komunizm.

AUTORYTETEM jest Janusz Bieszk - znany na polskiej scenie historycznej, ma na swoim koncie kilka udanych książek o tematyce historycznej, wydawany przez znane wydawnictwo Bellona, którego bibliografia obejmuje głównie niedorzeczne wymysły na temat pradawnych Lechitów, Ariów i Reptilian


Fragmentaryczne streszczenie twórczości J. Bieszka

AUTORYTETEM jest też Jaś Kapela (niech imię was nie zmyli - ten facet ma 37 lat), który bardzo chętnie opowie wam o tym że jest wege ale faktycznie, autentycznie bez żadnej ściemy pracował w ubojni co było dla niego traumatycznym przeżyciem i napisał nawet książkę przemyśle mięsnym. Jednak Jaś nie wspomina już o tym tak chętnie że w tej ubojni to popracował dwa, trzy dni.


Narodziny AUTORYTETU

Mógłbym wymieniać naprawdę obszernie, sięgając bez problemu po kolejne postacie formatu światowego i lokalnego ale to jest gównoartykuł pisany do ironicznej gazetki a nie WIELKIE ANNAŁY WIELKICH AUTORYTETÓW i wierzę że już załapaliście schemat. Bo schemat jest prosty; znajdź jakąś wartość którą ludzie szanują i przypisz ją sobie - najlepiej jak najmniejszym kosztem, bo jest jeszcze tyle innych wartości które sobie musisz przypisać żeby wyłudzić więcej szacunku. Setki godzin potencjalnej ciężkiej pracy, wkładu, oddania i miłości do sprawy zredukowane do oficjalnego tytułu, którego wyłudzenie staje się sensem życia dla grupy opętanych Okazów Biologicznych żerujących na kulcie liczb, symboli i nazw uprawianym przez to rzekomo wielce cywilizowane społeczeństwo które daje się dymać na lewo i prawo uzurpatorom z insygniami władzy wyciętymi z kartofla. Szacunek i posłuch zwyczajnie są fałszowane, jak te piepSZone pięć baksów za które ojciec narodu Amerykańskiego św. George Flashington kupił fajki sprowadzając na siebie nieszczęście w postaci konfrontacji z organami ścigania.

kurwa zdenerwowałem sie co nie oto puenta ram pam pam bęc

Komentarze