Cisza budująca dobrobyt

 

Nietransparentne zagrożenie i choroba przesytu

W czasach technologicznego hałasu cisza jest synonimem samotności i smutku. Otaczająca nas rzeczywistość to ciągły krzyk, o którego szaleństwie zdajemy się zapominać. Pozwoliliśmy na ten werbalny chaos w imię fałszywie pojętej wolności. Dzisiaj sami padamy ofiarami złudnych, liberalnych obietnic. Krzyk ewoluuje przestając być krzykiem. Zaczyna „zagłuszać” w sposób dyskretny. Znakiem czasu stają się nasze rytualne praktyki w służbie zepsuciu. Często odruchowo poszukujemy dowolnych bodźców, źródeł nowego krzyku, by tylko jakkolwiek wypełnić płynący nam czas i zanegować pustkę. To poważna choroba. Pozbawiamy nasz umysł porządku i pozwalamy mu tonąć w gąszczu denności.


Człowiek uzależniający się od ciągłych impulsów porzuca stopniowo dar rozumu. Staje się zwykłym odbiornikiem o jasno określonym, niezmiennym i materialnym celu. Taki odbiornik traci sens istnienia, gdy przestają napływać do niego sygnały. A przecież nie jest to scenariusz nader abstrakcyjny. Wystarczy wyobrazić sobie osobę, która w ten właśnie sposób uzależniona musi się usamodzielnić, czyli przyjąć również rolę nadajnika. Teraz to ona, w poszukiwaniu chleba i dachu nad głową, musi wykorzystać swój zaniedbany i zaśmiecony mózg. Jakie są skutki? Dochodzi do zwarcia w układzie scalonym.

 

W głowie Wegetującego

Czym jest wspomniane zwarcie? To natłok myśli pozbawionych treści. Durnych tekstów (często okraszonych prymitywnymi wulgaryzmami), które uskuteczniają jeszcze durniejsi autorzy, a których to autorów promują globalistyczne zastępy. Do zwarcia dochodzi, gdy Wegetujący zostaje wystawiony na próbę własnej mowy. To wtedy uwidacznia się jego intelektualna rdza. Jakim substytutem komunikacyjnym cechuje się omawiany osobnik? Postindustrialną papką. Wegetujący przestaje wyrażać się budując myśli w oparciu o elementarny proces od słów do zdań, a zaczyna coraz bardziej bazować na zbiorze przygłupich frazesów. Taka mutacja załamuje całkowicie struktury wyuczonego języka – zniekształca go i spłyca. Umysł dotknięty podobnym rozpadem zatraca powoli kreatywność i twórczość.

 


 

Lekarstwo

Liberalne realia, podsycone ślepym umiłowaniem kapitalizmu wytworzyły w człowieku przekonanie, że naprawę siebie zrealizować może wyłącznie kupując. To paskudne kłamstwo zatruło ludzką roztropność. Sprowadziło świadomość potrzeb do wymiaru wyłącznie materialnego. Nawet coś takiego jak bliskość drugiej osoby jest obecnie na olbrzymią, wielobranżową skalę realizowana w ramach odpłatnych usług (przykładem może być osamotnione społeczeństwo japońskie). Mamy jednak do dyspozycji pewne kurujące sanktuarium. Jest piękny stan, który nie kosztuje nic, a który zbawia umysł. Cisza. Cisza wielu sfer, bo to nie tylko aura bez dźwięku. Cisza to również usposobienie ducha. Cisza to moment, gdy zamiast rzucać kolejne głupkowate komunały - milkniemy. Tak jak Jezus odsłonił się cały przed człowiekiem, gdy obnażono go z szat, tak człowiek w ciszy odsłania przed samym sobą tajemnice tych zaułków własnej jaźni, które do tej pory wypierał poprzez hałas. Porzuca pozory i poznaje swój niezakłócony obraz w ciszy, która notabene dominowała zaraz po śmierci Chrystusa. A nigdy nie jest za późno, by się prawdziwie poznać. Nigdy nie jest za późno, by zbudować właściwą, zdyscyplinowaną tożsamość. Od nas zależy czy zgodzimy się na wypowiedzenie wojny próżności i jazgotowi generowanemu przez proroków nierządu z tik toka i innych portali doraźnych uciech. Należy iść za słowami Kierkegaarda i wiedzieć "mało". Ale wiedzieć tak, żeby to "mało" poruszało nas do głębi serca. Bo skromna treść pobudza wyobraźnię, a właśnie wyobraźnia jest najpotężniejszym narzędziem poznania siebie. Zalewając się wieloma powierzchownościami tworzymy jedynie karykatury rzeczywistości.

 


 

Perspektywa dobrobytu

Społeczeństwo może pozostać w ładzie jedynie wtedy, gdy poszczególne jednostki znają siebie, a co za tym idzie – swoją rolą i cele. Przedstawiony w artykule problem nowego krzyku destabilizuje społeczeństwo, tworząc zgraję ludzi niezdolnych do czynu.
Być może nakreślone obserwacje odnośnie zjawiska mają się jakoś do naszego codziennego życia. Być może zauważamy w sobie nawyk obcowania ze wspomnianym „trucicielem” umysłu. W takim wypadku koniecznie starajmy się codziennie zrywać toksyczne więzi takiej relacji. Bo tylko człowiek dbający o higienę swojego jestestwa jest w stanie zatroszczyć się o prawdę, wiarę, dobro, piękno. A przecież w oparciu o te fundamenty każdy z nas dokłada cegiełkę do dobrobytu. Z pewnością nie chcemy, by nasza cegiełka narażała budowlę przez zawieranie w swojej formule niewłaściwych surowców.

Rublow  

 

 

 

Komentarze