Adam Bodnar Delete
Zwyczaj poważniejszego komentowania najświeższych wiadomości z życia polityki już mam za sobą - wyrosłem z niego tak, jak wyrasta się z owijania chuja folią kuchenną i wkładania go do gniazdka pod napięciem. Ale istnieje zawsze lewar siły większości - czasami trzeba mówić o tym o czym mówią wszyscy aby móc do nich dotrzeć ze sprawami innymi, ale wciąż ważnymi. I oto jestem, pisząc artykuł o pacynce.
Detronizacja Rzecznika Praw Opierdalania kiełbachy kosmitom odbiła się szerokim echem po polonosferze - Bitwa o ten gówno warty stołek o powadze napompowanej sztuczną wiarą w iluzoryczną demokrację stała się nowym konfliktem KON STY TU CYJ NYCH proporcji, takich jak ten o Trybunał Konstytucyjny. Bitwa ta stała się wręcz nową wojną religijną podczas której po raz kolejny zespół atakujących będzie naginał prawo gdzie tylko może żeby wyforsować swoje zmiany a zespół broniących będzie pierdolił o nadchodzącym totalitaryzmie, w efekcie czego rozgotowane szympansy przed odbiornikami cyfrowymi obu proweniencji zaczną wymieniać się miotanymi ręcznie salwami gówna, co turę losując szansę na jakieś specjalne wydarzenie typu babka pójdzie rozpierdolić biuro posła pis lub zabytkową kapliczkę albo jakiś schizofrenik nie wytrzyma i popełni SPEKTAKULARNE PRZEŁOMOWE samobójstwo w nadziei że pieniądze ze sprzedaży jego bogatej kolekcji damskiej bielizny pomogą sfinansować fajerwerki w Jarocinie oraz eutanazję dla jego najbliższych.
Oczywiście sytuacja ta jest fatalna i wypadałoby z nią coś zrobić. Nie chcielibyście? Ja też bym chciał, ale to jest ciężka i długa droga na którą nie powinno się wybierać w pojedynkę. Wy oczywiście możecie wspomagać SRAKĘ robiąc jej zasięgi - wtedy chociaż będziecie mieli pewność że część udziałów w debacie społecznej mają ludzie którzy przynajmniej problem dostrzegają i zebrali od niego swoją porcję batów.
Pomówmy jednak o kurewstwie. To kto przez następne kilka lat będzie miał przywilej wycierania sobie mordy tytułem RZECZNIKA do uprawiania żałosnych manewrów polegających na walce politycznej i zaprzeczaniu że uprawia się walkę polityczną mnie jakoś szczególnie nie interesuje. Nie będę wam dowodził za pomocą FAKTÓW że kadencja Adama Budionnego się skończyła i ten musi wypierdalać, albo że pisowcy zaszczuli biedną rzecznik kandydat której imienia już nie pamiętam ale pamiętam że popiera ją milion tak czcigodnych stowarzyszeń pozarządowych jak np. tibijska gildia Pussy Annihilators grająca na Azurze z guildhousem w Kazoo, której członkowie spędzają większość dnia na staniu pod depo i spamowaniu spella Ultimate Explosion. Bardziej interesuje mnie to, kto w tych sytuacjach wykazuje absolutny brak rigczu - za takimi ludźmi zawsze się rozglądajcie i ich zapamiętujcie żeby nie dać się im wydymać w przyszłości.
W tej sytuacji chujangi intelektualnej mamy dużo i płynie ona dziś przede wszystkim od obozu obrońców. Wielkie hasła o (kolejnym) upadku demokracji, o utracie praw i chuja psiego - patos, emocje, żałoba, gniew i łzy. Oczywiście te cztery ostatnie tylko u ułomków - śmieszni panowie z klubów partyjnych występujący w internecie mają w to kompletnie wyjebane (świeżaki nie mają ale się tego oduczą jak wsadzania chuja w gniazdko) i jedynie klepią socjotechniczne formułki żeby znowu podnosić ciśnienie Bogu ducha winnym przedstawicielom mentalnej pańszczyzny, którym zdarzyło się to nieszczęście wychować się na Wyborczej i TVNie.
Fizyczny ból, atak paniki, pierdolenie totalne oparte o słowa które kojarzą się negatywnie i omamiają ludzi którzy mają mało punktów INT. Wszystko w imię właściwie czego - żeby mieć dalej tego samego albo nowego pacana który będzie intensyfikował cyrki wokół karania pojebów i wandali którzy - tak się złożyło - zadarli z władzą której nie lubimy? Żeby móc wkładać sisiora w konsultacje na temat tego czy telewizja państwowa ma prawo blokować wulgarnych bezbeków na twitterku? Jeśli to są te sprawy obywatelskie to ja jestem za zniesieniem stanu obywatelskiego, szczególnie w formie powszechnej.
Oczywiście w jakimś stopniu obóz obrońców trzeba zrozumieć, no bo jak właściwie wojować w demokracji nie prowadząc kampanii oczerniającej wobec tego czy innego rozwiązania. Sam fakt że podnosi się jazgot przeciwko reformom albo nawet (jak w tym przypadku) normalnemu konduktowi spraw pod auspicjami obcej partii nie jest koniecznie zły. Ale ważne jest co to jest za jazgot i jaką on ma formę. Zdradzę wam że uwielbiam śpiew ptaków - mieszkam w okolicy gdzie jest ich dużo i rankami słyszę całą ptasią orkiestrę. Kojarzy mi się to z wieloma pięknymi wspomnieniami, nigdy złymi. Zawsze przyjemnie mi się ich słucha - czy to do snu, czy na pobudkę. Ale kiedy słyszę pisklę które w mojej porze spania (godzina 10-16) przez 30 minut bez przerwy powtarza jeden pisk co dwie sekundy, to naprawdę nie jestem w ekstazie. I tu też opozycję można prowadzić z godnością zamiast po prostu wkurwiać ludzi.
Jako przykład podsunę wam debatę Nixon-Kennedy. Nie pamiętam która, jedna z czterech, możliwe że pierwsza, albo ostatnia. One trwają po godzinie, nie będę siedział ćwierć dnia i oglądał przeterminowane pierdolenie żeby napisać gównoartykuł. Uwierzcie mi jednak na słowo, że podczas jednej z tych debat padło pytanie o szkolnictwo. Kennedy jako DEMOCRAT opowiedział się za powszechnym dostępem do szkolnictwa ule bule. Natomiast Nixon jako REPUBLICAN powiedział hola hola wierzę że szkoły mają być prywatne bo państwowy system nauczania umożliwi władzy kontrolę nad praniem mózgów (argument dobry - musicie zrozumieć że Amerykanie od przeszło 200 lat mieli pierdolca na punkcie tyranii czego manifestacją jest wciąż żywa druga poprawka).
Tu proszę zwrócić uwagę na jedną rzecz; czy Nixon powiedział że rząd będzie dzieciom srał do mózgów, po czym rozdarł garniak i zapowiedział że założy zespół o nazwie Pink Floyd który zasłynie z jednej buntowniczej piosenki dla ułomków? Nie, ale mógł. Przecież żył w tych samych czasach w których ogolony na łyso Hunter S. Thompson startował na burmistrza jakiegoś kurwidołka po czym na konferencji stwierdził że demokracja jest gównem. Nixon wskazał na samo potencjalne zagrożenie, odwołując się do kultury politycznej swojego kraju i tyle wystarczyło - technicznie rzecz biorąc Nixon wygrał debaty z Kennedym, czego dowodzić miało to, że wygrał wśród ludzi którzy słuchali debat w radio zamiast oglądać je w telewizji, gdzie dochodził czynnik fizjologiczny.

Kontrastujący z tłem i elegancki JFK przyodziany w czerń na pogrzeb kampanii prezydenckiej szarego podenerwowanego menela Richarda Nixona
Jak państwo widzą, nie ma wymówek na to, co dziś wyprawiają te zwierzęta. Wszyscy są znowu podjudzeni, w powietrzu unosi się zapach gniewu, nie można nawet z częścią rodziny normalnie porozmawiać bo zachorowali na pierdoloną infomanię i teraz będą się spierać o byle gówno. Kurwa, aż przypomniał mi się pobyt u dalszej rodziny, u której śniadanie zaczynało się tym że ojciec bawił żonę i nastoletnią córkę żartami z pisu, do czytania było wiadomo co a do oglądania wiadomo co. Wtedy nawet miałem wrażenie że może nienawiść do pisu jest jakimś czynnikiem spajającym część dysfunkcjonalnych podstawowych komórek społecznych ale znowuż jest to okupione przejściem tejże komórki z systemu republikańskiego w system plemienny, więc ta stabilność rodziny nie przekłada się na stabilność państwa. To tyle ode mnie.
Mig
Komentarze
Prześlij komentarz