Zrywizm

 Siemano kurwa. Muszę przyznać, że SRAKA zaskoczyła mnie z dnia na dzień. Była niewinnym pomysłem podjętym w sobotni wieczór, którego realizacja okazała się przekroczeniem pewnego rubikonu. W jakimś stopniu było to wyzwoleńcze i o tym jak SRAKĘ postrzegam mógłbym napisać osobny artykuł. Nie po to tu jednak się zebraliśmy.

Muszę wam wyznać, że jestem estetą o daleko sięgającej wyobraźni i nie gustuję w fekalnym żargonie, humorze i usposobieniu. Rozumiem dlaczego niektórych słów kulturalni ludzie nie powinni wymawiać publicznie - tu uwaga spoiler dla młodzieży - po prostu niektórzy ludzie na dane słowo widzą jego manifestację w swoich myślach i to może być dla nich krzywdzące. Dlatego nie mówi się na co dzień o trupach, o obrzydliwych, śmierdzących i gnijących ranach przeżartych robakami na owrzodzonym ciele zdychającego lecz żywego jeszcze dziecka. Dlatego nie mówi się o rzygach, o gównie, o wierceniu zębów, wypływającym mózgu z rozłupanej czaszki czy o podcinaniu żył.
Rozumiecie, istnieje pewna skala rażenia takich opisów; im bardziej barwne, tym łatwiej je sobie wyobrazić. Niektórym jednak wystarczy jedno słowo i dlatego nie korzystamy z takich słów np. w programach publicystycznych gdzie dyskusja musi mieć jakiś poziom.

Piszę o tym, aby uzasadnić to, co w tym tekście chcę podjąć. Bo osobiście mi słowo "SRAKA" nie przeszkadza, dopóki nie muszę o nim zbyt dużo myśleć. To dobra ironiczna nazwa, ale jeżeli cokolwiek tu piszę tak po prostu, to staje się to dziedziną SRAKI. I tu zaczyna się komplikacja epistemologiczna, ponieważ nie chcę aby SRAKA była myślą przewodnią. To ma być po prostu tytuł drwiący z konwenansów naszej doby. To nie ma być tak, że czerpie się wartości ze SRAKI. To ma być tak, że SRAKĘ się czyta - bo to śmiesznie brzmi - ale czyta się ją dla konkretnych idei. Dlatego siłą naturalnego biegu rzeczy muszę podjąć trud taksonomiczny i domknąć swoje dywagacje w jakiejś szufladce.
Trochę głowiłem się nad nazwą i teraz myślę - niesłusznie. Zastanawiałem się nad odniesieniami do kultury bazy którą zdarzyło mi się kiedyś opisać na twitterze, do różnych historycznych grup pokroju filomatów, skamandrytów czy optymatów, grą na egzotycznych nazwach plemiennych typu Massageci czy Getowie. Wreszcie zgłębiałem potencjał nazw kryjących pod maską głęboką symbolikę, typu "Trójnik", który bierze się z tego, że objętość stożka wynosi jedną trzecią objętości walca o tej samej podstawie, a chodzi o stożek ponieważ istnieje coś takiego jak stożek tarcia który naturalnie występuje w zjawisku tarcia reprezentując opór pod dowolnym kątem, a tarcie to dobra symboliczna nazwa dla zjawiska opozycji dla jakiejś siły. Nie miało to wszystko sensu  bo było albo zbyt mało ironiczne albo zbyt miałkie.

Wreszcie jednak planety ułożyły się w odpowiedniej sekwencji i pomyślałem "zryw". Zryw jest dobry, bo dobrze brzmi fonetycznie, elastycznie, posiada nutkę buntu w swoim znaczeniu lingwistycznym i jest hasłem specyficznym, ze względu na swą deflację w naszej kulturze. Nie będę tego przesadnie intelektualnie uzasadniał ale od dziś jestem zrywem i śledząc moje teksty staniecie się pierwszymi akolitami zrywizmu, którego immanentne cechy wykrystalizują się wraz z biegiem czasu, przepływem kolejnych treści i pracą synapsów. Aby jednak nie pozostawiać czytelnika po raz kolejny z tekstem czysto deklaracyjnym i faktologicznie pustym czuję się zobowiązany pozostawić jeszcze trochę pożywki intelektualnej na koniec;

Zryw to zryw w sensie dosłownym, symbolicznie. Zryw to zlew i zryw bierze gryz na upadającym truchle tej nieudanej cywilizacji która sama przeprowadza na sobie zabieg aborcji do dwutysięcznego roku życia. Zryw to zerwanie, to zadanie które przewiduje jebanie i budowanie - zależnie od tego, co się zastanie. Zryw to mityczny gryf, który zwalcza syf, a każde kolejne zerwanie jest zwrotką w kronice ludzkości pełnej zwrotów akcji i wydarzeń po obu stronach zwrotnika. Zryw prowadzący do zwarcia bez obaw zerwania z niezasługującym zachowania złogiem do zera aż wszyscy zadeklamują Zdrowaśkę w obawie przed zgonem. Zastanówcie się nad tym.

Mig

Komentarze