Traktat o pisaniu bęc

Od samego początku wzbraniam się tu przed przesadnie głębokim i treściwym językiem, przed rozbudowanymi zdaniami i czynieniem literatury która rzeczywiście może zostać pomylona z czymkolwiek mądrym lub chociażby przemyślanym.

Ostatni mój wpis jednak dowodzi, że uległem czterem demonom autyzmu które zmusiły mnie do zapisania bardziej niż mniej dokładnie i czytelnie spraw o których ktoś powiedzieć musi.
Czy było to nieuniknione? Nie wiem.
Czy było to potrzebne? Nie wiem.
Czy było to fajne? Nie mam pojęcia.
Traktuję ten tekst jednak jako moją przepustkę do świata usprawiedliwionej zjebanej literatury, o której spładzaniu zawsze marzyłem. Bo widzicie - usilnie wierzę, że do odpowiedniej roboty powinno się dobierać odpowiednie narzędzia. Wiara ta zaczęła się gdy miałem siedem lat i usiłowałem dostać się do parnika na gospodarstwie dziadków (bardzo mili panowie) wkładając do dziurki od klucza swojego siusiaka zamiast faktycznego klucza (który miałem przy sobie). W efekcie utknąłem na dobre 22 godziny z fiutem w drzwiach od parnika ponieważ wszyscy dorośli byli wtedy w Boryku na ludowej imprezie dla białoruskich dysydentów i byłych ubeków. Mój fiut do dzisiaj ma kształt klucza do parnika.

Takoż odpowiednia forma tekstu też jest odpowiednim narzędziem, z którego korzysta się w konkretnym celu. Można być np. JEBANYM LAMUSEM z Krytyki Politycznej albo Wysokich Obcasów silącym się na tekst intelektualny (ze skutkiem godnym określenia angielskim słowem 'dubious') ale w każdym niemal kierunku jest to droga prowadząca do zostania typowym grafomanem który powoli oddaje się błędnemu przekonaniu że jego wypociny mają jakąś faktyczną wartość, a ich odbiorcy są normalni.

Można też jednak być człowiekiem z głową na karku, prawnikiem, dyplomatą, sprzedawcą samochodów, apostołem na którego sam Duch Święty zesłał język taki, by zrozumieli go właściwi ludzie - i to mym rzemiosłem uczynić pragnę.

Pisać się powinno - szczególnie tu - zwięźle i językiem barwnym. Unikać należy przesadnie zintelektualizowanych i długich zabiegów retorycznych. Mógłbym to solidnie uzasadnić, ale musiałbym wtedy uciec się do przesadnie zintelektualizowanego i długiego zabiegu retorycznego. Mało tego - tekstu pod kątem błędów składniowych i ortograficznych sprawdzać nie zamierzam, właściwie to mam takie ukryte marzenie (no już nie do końca takie ukryte co zjebie) żeby w jakimś stopniu moje wpisy wywoływały obrzydzenie w wybranym zbiorze demograficznym.

Zwieńczyć więc pragnę ten wpis przesłaniem.
Przesłaniem dla Was - to jak mówimy jest naszym wyborem i nauczyć mówić się należy.
Przesłaniem dla mnie - Poważnie już pisałem i jeśli ktoś zarzuci mi bycie idiotą za bardziej frywolne teksty to niezła beka z typa hehe
Przesłaniem dla hejterów - Życzę wam dużego czarnego gnata w dupie

Komentarze